Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
52
BLOG

To państwo nawet nie jest w stanie poradzić sobie z nazwami ulic

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 8

Jak szacuję, jakieś 5- 10 procent polskich nieruchomości, majątek o bilionowej nawet wartości, jest w jakiejś części zmarnowany bo pozbawiony rzeczy tak podstawowej i prozaicznej dla prowadzenia działalnosci gospodarczej, jak zrozumiały i czytelny adres. W moim rodzinnym Y. wszystkie niemal ulice dookoła mojego domu nazwano tak samo. Ulica przy której mieszkałem ma to szczęście być główną, ale tak samo nazywa się 14 jej odnóg, w tym 2 odnogi odnóg.

To jest psychedela i paranoja. Z wychowywania się tam pamiętam bezustanne pytania przechodniów o jakiś adres, który znajdował się na jednej z bocznych ulic, i bynajmniej nie wynikał z logiki. Mój znajomy prowadził tam zakład kartograficzny. Był jednym z pechowców.  Zwłaszcza że blok po drugie stronie jego ulicy wg nazwy "mieścił" się przy zupełnie innej ulicy (równie wieloznacznej). Sądzę że ulica zmieniała nazwę dokładnie przed jego domem. A on sam, jako twórca setek planów miast, mógł tylko nad tym ubolewać.

Dobrze że nie mieszkałem półtora kilometra bardziej na północ. Tam ulica taka jak moja w ogóle nie ma nazwy. Posesje noszą adres ważnej wylotowej ulicy która znajduje się 2-3  kilometry dalej, a do tego owa ulica ma jeszcze ulice boczne. A owa wylotowa ulica istnieje w dwóch niepołączonych kawałkach, bowiem ongiś zmieniono jej przebieg budując most nad torami i łącząc jeden z jej odcinków zupełnie gdzie indziej. Dziś funkcjonują dwie ulice o tej samej nazwie.

Zainteresowanie władz miasta Y. nadawaniem nazw ulicom jest żadne. Radni gdy wychodzą z ratusza na rynku, naprzeciwko siebie mają uliczkę bez nazwy, w której w ostatnich latach powstało kilka biznesów. Wszystkie mają adresy "pożyczone" z pobliskiego placu o nazwie Rynek, mimo że z pewnością za każdym razem przy podawaniu adresu muszą wyjaśniać klientom i dostawcom że jednak nie mieszczą się na Rynku. Takich miejsc są setki.

W Niemczech czy w Anglii nazwanoby każdą uliczkę, zaułek, placyk, ścieżkę. W Polsce co ważniejsze ścieżki czy alejki nie mają nazw, a Anglii czy Niemczech- tak. Na Ziemiach Odzyskanych, np. w parku koło mojego domu ludzie pamiętają jeszcze niemieckie nazwy takich uliczek czy miejsc.

Organizujemy w Warszawie warsztaty capoeiry z otwartą rodą- miejscem w którym każdy chętny może powalczyć z nami. No i cóż- ów event ma miejsce w takim właśnie nienazwanym miejscu. Niby Lubelska 30/32, ale Lubelska jest jednak gdzieś indziej. To jest po południowej stronie Dworca Wschodniego. Jest tu wielki, gigantyczny plac, ale bez nazwy.

Bo i po co? Alexanderplatz jest w Berlinie, w Warszawie nie trzeba. To jest tak zapomniane, ze aż nienazwane, mimo że niby drugi w randze ważności dworzec kolejowy stolicy 36-milionowego (a pewno i jeszcze mniej) kraju. Ulica przy owym kompleksie domów też nie ma nazwy. A do tego ów kompleks domów też ma wewnętrzną uliczkę która w uporządkowanych Niemczech na pewno nosiłaby nazwę.

Gdzieś to tam jest ukryte. Cudzoziemiec sam tam za skarby nie trafi. Spanikowany Pan Taksówkarz będzie go woził dookoła. Jakiś zagraniczny plan miasta przetłumaczy "Teatr Powszechny" na ichni, więc będziemy szukali tajemniczego "Teatro Ateneo" ze zdezorientowanymi taksówkarzami.

Telefony, tłumaczenie rzeczy niewytłumaczalnych. Przyprowadzanie, odprowadzanie. Większość tutejszych ludzi zaproszonych nie przyjdzie nawet, bo nie znajdą tego na mapie, albo nie odkryją w terenie. Nie czarujmy się, znam zdolności orientacji w terenie większości co mniej sprytnych znajomych. Ta historia powtarza mi się po wielokroć, w paru miejscach już. Organizujemy jakiś event? Trzeba dołączyć mapkę orientacyjną. Powinniśmy pewnie rozwiesić kartki ze strzałkami, jak dla dzieci.

Ten kraj i jego władze nawet nie są zdolne ponazywać poprawnie i porządnie ulic, choćby na potrzeby karetek pogotowia i straży pożarnych, nie mówiąc już o większych "reformach". Gdy czytam o zapędach tych ludzi, na przykład nazwaniu fragmentu prostej ulicy "Wrocławskiej" w Warszawie jako ul. "Żołnierzy Wyklętych" (mimo że wg prasy mieszkają tam jacyś zawodowi żołnierze, niezbyt zadowoleni z takiej decyzji, a ludzie woleliby raczej dawną, geograficzną nazwę) to mam wrażenie że ci ludzie żyją ja-nie-wiem-gdzie. Tyle miejsc przecież nazw nie ma.

Mam dla rządu pomysł na reformę- zróbmy ogólnokrajowy porządek ze zdublowanymi (a nawet z 14-krotnionymi) nazwami ulic. Choć możliwe że ów rząd już nic nie jest w stanie zreformować.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka