Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
2166
BLOG

Zielona Góra. Z wizytą w wyludnionym mieście Polski C.

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 19

Miejscami Zielona Góra jest przepiękna. Trzeba się wspiąć, aby to dostrzec. Ze wzgórz widać dolinę rzeki Odry, majaczą wzniesienia na północy. Wieże kościołów i biurowców. A to wszystko tonie w karminie i brązie zaszłego już słońca. Uwielbiam trasy rowerowe po okolicznych Wzgórzach Piastowskich, piaszczyste ścieżki na wydmowatych pagórkach porosłe krzaczastymi grochodrzewami. Sporo z moich ulubionych krzaczorów wycinają leśnicy, mimo że teren w zasadzie powinien być objęty ochroną przyrody.

Fot. Widok z jednego ze wzgórz (fot. Piotr Ernst)

Zielona Góra to zagadkowe miasto. Na papierze ma ponad 100 tys. ale ciekawe ile w realu? Zielona Góra jest trochę jak Grudziądz, który w papierach ma 90 tys., ale w realu podobno 55 tys. W Zielonej w zasadzie nic więcej dla mnie nie ma poza nielegalnymi trasami do downhillu i freeride’u. Wpadam tutaj czasem z powodów biznesowych. To straszne- myślę sobie jeżdżąc bajkiem po kompletnie wymarłym mieście- widmie. Przeraża mnie marazm komunizmu, który tutaj się wciąż trzyma. Domy są upaństwowione. Jakieś 80- 90 % posesji w tym mieście nie jest prywatne. Poznać je można po brudnych elewacjach w kolorze kupy z zaciekami. W ogóle niemal cała Zielona poza osiedlami domków ma kolor takiej kupy.
 
Pomalujmy miasto na gówniano, ustawmy zardzewiałe latarnie i połamane płytki chodnikowe przy dziurawym i nierównym asfalcie. Miejscami zatrzymał się czas. Jedna z ulic wylotowych na Kożuchów to brukowana kostką szosa zbudowana jeszcze przez Niemców, z oryginalnymi chodnikami z przedwojennych płytek. Polacy jedyne co to zrobili to zniszczyli drzewa które posadzono wzdłuż tej ulicy. I zaparkowali auta na resztkach przedwojennych ścieżek rowerowych.
 
Zielona Góra ma też odmalowaną dzielnicę centralną, którą zbudowali Niemcy przed wojną. Niedawno komuniści pomalowali fasady oczywiście komunalnych kamienic na tandetne pastelowe kolory. Wolę wolny rynek i gust prywatnych przedsiębiorców, którzy inaczej wybierają kolory. Nawet jeśli każdy to robi z osobna, jakoś dużo ładniej w efekcie to wygląda. Tu zaś czuć kiczowaty gust biurokratów.
 
Żal dupę ściska gdy podróżuję bajkiem po Zielonej. Gdzie są mieszkańcy? Mieszkałem na zachodzie Europy w miastach dokładnie tej wielkości i na ulicach był tłum. Tu jest jedna 20-ta tego ruchu na ulicach w centrum. Czasem mi się wydaje że cała ta liczba ludności w statystykach to jedno wielkie oszustwo i ogólnie mieszka tu 4 razy mniej ludności. Bo co ci ludzie niby robią? Gdzie oni są? Miasto jest kompletnie puste, na ulicach niemal nikt nie chodzi. Znajomi biznesmeni z Włoch fotografowali puste wieczorami główne ulice jako egzotykę, i pytali się mnie o co kamon?
 
Co im miałem powiedzieć? Powiedziałem to co mówi siwa już znajoma stamtąd. Że młodzi ludzie nie siedzą na garnuszku u rodziców i dawno już znaleźli pracę poza Zieloną. Mówię im że ludzie emigrują, bo nie ma pracy. Bo w tym komunizmie po 1989 roku nie pojawił się żaden inwestor z zewnątrz. Poza marketami. Z których lokalni politycy zdarli pewno jakiś spory haracz. Wartość ziemi pod jeden z nich była 11 mln, oni sprzedali za 3 mln plus milion na klub sportowy.
 
Poznałem chłopaka kumpeli, neonazistę, fana Hitlera, którego dobrym kumplem jest lokalny radny miejski. Ów radny sam jak mówi, zdziwił się jak bardzo skorumpowana jest rada miejska. Z tego co zrozumiałem ich biznes polega na „wystawianiu” jakichś działek, za co radni zgarniają pod stołem. Jak on mówił, niebiorący to margines, i są „ałtowani”. W Zielonej rada miejska to zdaje się po prostu biznes. Jako że efektywnie trzeba zdobyć w wyborach co najmniej kilkanaście procent poparcia by ktokolwiek spoza układu dostał mandat i zmienił tam cokolwiek, chętnych brak, bo trzeba wpompować spora kasę w kampanię.
 
Wiele się mówi o tym że w Polsce demokracja zdechła przede wszystkim na poziomie lokalnym. Widząc z Zielonej Góry, dużo w tym prawdy- miastem rządzi dużo starsze pokolenie, przez co Zielona stała się nudna dla młodych. Stała się miastem dla 40-latków pracujących w urzędach chyba. Najwięksi pracodawcy to placówki państwowe i komunalne. W lokalnej prasie akurat w tych dniach odnotowano wyniki rankingu jakości życia w miastach Polski. Zielona Góra, z 19.tą pozycją na 26 miast to taka „Polska C”, i tak sporo lepsza od najgorszego w rankingu „Przekroju” Radomia.
 
W Zielonej Górze tak zostanie. Zmiany nie są możliwe, ponieważ ci którzy mogliby coś zmienić, choćby głosując, są nieobecni. „Stara gwardia” obroniła się tak dzielnie że ich przeciwnicy, ci potencjalnie niezadowoleni wyborcy, po prostu się rozpierzchli. Szczególnie lokalna młoda klasa twórcza, ten „kapitał kreatywny” o którym piszą ekonomiści jako kluczowym warunku dla rozwoju, prysł niemal bez wyjątku.
 
Tymczasem martwe dusze wciąż tkwią w statystykach. Zielona Góra na papierze jest duża, w praktyce może liczyć nawet 2/3 papierowej ludności. Przypomina podobne miasta ledwie 50 km dalej, na granicy polsko-niemieckiej. Stąd po zjednoczeniu Niemiec prysła 1/3 mieszkańców. Dziś w Guben, Frankfurcie czy Eisenhüttenstadt burzy się puste bloki. Ale po polskiej stronie mieszkań i tak było za mało. Zdaje się że wyjechali ci dla których miejsc „nie zaplanowano” w rządzonym przez zwykły mafio-filc układów mieście.
 
W Zielonej Górze jest spokojnie. Szumią drzewa na osiedlach emerytów, którzy niekiedy z mieszkań na parterze zbudowali schodki do przyblokowych ogródków. Niektóre blokowiska położone na obrzeżach, takie jak „MCS”, stały się gettami w pełnym tego słowa znaczeniu. Przypominająca 3. świat mozaika różnokolorowych balkonów, z których część zabudowano, a część nie. Chwasty i psie kupy zamiast trawników. Według wszelkich europejskich standardów to są slumsy. Miasto, które w 2/3 jest slumsem.
 
Wiatr przewiewa papiery na pustych ulicach Starego Miasta. Klienci robią dziś zakupy w galeriach i centrach handlowych na obrzeżach centrum. Dwie wieże widokowe zamknięte, ale choćby spod palmiarni można popatrzeć na okolicę zapadającą się w ciemnoczerwonej poświacie jaką zostawiło po sobie słońce w dolinie rzeki. W oddali słychać gwizd pociągu osobowego, jak zwykle pustego, bo podkłady przegniły i mało kto chce jechać 30 km/h. Ale pociąg osobowy jedzie dalej, tyle że z ładunkiem gorącego powietrza.
 
Tak tu (mogłoby być) ładnie, a tak komunizm zarżnął te miasta…I wciąż tu kwitnie. Komuniści odnieśli tu całkiem dobry wynik w wyborach do euro-parlamentu, wprowadzając zwolennika państwowych monopoli i etatyzmu, wychwalanego w lokalnej „Wyborczej”. Dziedzictwo komunizmu, gdzie indziej upadłe, tutaj ma się świetnie, nawet jeśli zmieniło szyld na PO lub PiS. Dwie czysto post-komunistyczne gazety codzienne. Politycy którzy dostają się na urzędy rozdając biedocie żywność, ba, zawożąc ją im do domów. Neonaziści. Gigantyczna emigracja całych pokoleń. Londyn Hamburg Monachium. Albo Berlin, do którego tyle co z Warszawy do Radomia. Zielona Góra jest bramą do Polski, tylko że tej nie z kolorowych przewodników…

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka