Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
362
BLOG

W Brandenburgii Wschodniej kapitalizm zwiódł na całej linii

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 20

Pierwszy Sekretarz nie dojechał- oświadczyła tłumnie zebranym rekinom biznesu pani z ichniej korporacji, pytając jednocześnie każdego ze zgromadzonych panów i bardzo nielicznych białogłów, czy na listach do wyborów wprowadzą parytety by zakończyć dyskryminację białogłów. Zarazem owa Pani była bardziej cięta i bystra od przedstawicieli szowinistów i polskich maczo w 90 procentach wypełniających salę. Żywy przykład tego że kobiety mogą być twarde i konkretne.

 
Pierwszym sekretarzem nazwała superministra obecnego scentralizowanego w Warszawie rządu. Ów Pan robi rozmaite strategie. Po zaprezentowaniu jego strategii dla tego regionu odtworzonej z dysku wybuchł ferment. Ludzie zarzucali że jak za komuny, że znowu wszystko z Warszawy w walizce przyjeżdża. Inni radzili jechać do Warszawy skoro Warszawa tu nie przyjeżdża.
 
W krajach demokratycznych decyzje podejmuje się na miejscu i nawet do żadnej Warszawy się nie wysyła, bo to się po prostu lokalnie robi i nikogo o nic nie prosi ani nie pyta. Autonomia. A tutaj- jak za komuny. Pan się nagrał i w d… ma zdanie lokalsów.
 
Rękę podał mi i miejscowy komunista władający centrum wielkiej półmilionowej aglomeracji, i przedstawiciel radiomaryjnej opozycji, czule się uśmiechający. Może go poprzeć w wyborach. Ekologię i liberalizm gospodarczy takiemu radiomaryjniakowi trzeba włożyć. Biznesowi czasem może się opłacać poprzeć radiomaryjniaków bo są nieszkodliwi gdy robią to o co się prosi. Ale niestety- ludzie proszą o rzeczy sprzeczne.
 
 
Polacy generalnie proszą o mannę z nieba. Polacy jako naród nie są liberałami i to trzeba zmienić. Naród Polski nie jest po prostu liberalny. Trzeba by zrozumiał na czym polega wolnorynkowa droga do dobrobytu. Wówczas żądania manny z nieba się skończą. Zaczną rządzić wolnorynkowi politycy.
 
W kuluarach spiskowaliśmy. Ruch Brandenburgii Wschodniej. Bo tu jest taki właśnie region, polska propaganda go inaczej nazwała. Trzeba odkłamać propagandę. Trzeba zażądać od pierwszego sekretarza wolności dla tego regionu. Sekretarzu, powołujemy federalny kraj związkowy Brandenburgia Wschodnia będący de facto autonomią. Zwołamy się jako biznes by nie oddać podatków aż nie zostaną pokazane dane za 10 lat wstecz, ile z tego regionu wyprowadzono w podatkach, ile zużyto infrastruktury (bo np. kolej to zaorano i zużyto do ruiny). A ile zainwestowano.
 
Bo my tylko płacimy i płacimy. A nie wraca nic, zupełnie nic. Tutaj trzeba powiedzieć dosyć. Te podatki, CIT, PIT, VAT zostają tutaj. U nas. To podstawa sąsiedniego kraju, to podstawa decentralizacji. To federalizm fiskalny (fiscal federalizm)- cała gałąź nauki o tym które sfery powinno się zostawić w regionach, a które powinno się zcentralizować. Tuż obok, w Brandenburgii całe podatki zostają na miejscu, oddaje się tylko część na rząd federalny, a bogate landy oddają jakąś część na biedniejsze landy. Nie ma tak że wszystko idzie do wspólnego kotła i nie wraca. To regiony dzielą większość lokalnie zarobionych pieniędzy, rząd federalny dostaje mniejszą część.
 
Ograbiają nas. Sobie budują szybkie koleje, a tutaj, po wyruszeniu koleją z Grünberg in der Schelsien po blisko godzinie jest się ledwie 19 kilometrów dalej, w Züllichau (Sulechów).Kiedyś z tutejszych miast do Berlina przez Sommerfeld (Lubsko) pociąg grzał 160 na godzinę, było się po godzinie z kwadransem ledwie. A dzisiaj co? Tory rozkradziono na złom, mosty powywożono. Pociągi do Berlina jadą okrężnie, 3 razy wolniej i raz na dzień.
Zniszczono przedwojenne baseny, parki, jeziora, pałace, opery, mosty, dworce, przedwojenną przyrodę. W Grinbergu likwidują przedwojenne tory prowadzące w wykopach i na estakadach wewnątrz miasta- miejskiej kolei już nie będzie. A jak jest w Sagan albo Sorau? Dawne muzea z obrazami Rembrandta, van Dycka, Goi, Velázqueza, Tycjana i Canaletta zastąpiły nudne instytucje-skamienieliny z epoki komunizmu do których nie ma po co wchodzić, bo sztuki tam nie widać.
 
Glogau (Glogow) ma centrum spalone i wysadzone w powietrze. Pociąg przejeżdża tunelem pod nieistniejącymi ulicami. Na rynku- ruina wypalonej opery. Opera w Grünbergu dziś jest zwykłym teatrem, mimo że w okolicy mieszka pół miliona ludzi. Na owej debacie cały czas politycy bezustannie mówili o aglomeracji, o trójmieście. A owa aglomeracja się po prostu rozpadła po tym jak w ostatnim dwudziestoleciu zarżnięto całą infrastrukturę koeli na przykład. Po niemieckiej stronie granicy pociągi ekspresowe między małymi nawet miastami, takimi po 60 tysięcy ludności, kursują nawet co 30 minut. Tutaj rozkradzione albo zarżnięte.
 
Kiedyś brałem do ręki przedwojenne kalendarze ojczyźniane (Heimatkalendar). Ile tu produkowano. Maszyny, pompy, meble, wagony, mosty, tramwaje, lokomotywy, wina, koniaki, włókna. A teraz? Totalny upadek przemysłu wszelkiego. Nie można dojechać, wyjechać, przejechać, chyba że samochodem. Ale drogi od wojny niezmieniane, asfalt wymieniany, ale to już nie te czasy, te drogi są niebezpieczne, pełne zakrętów. Wymagają przebudowy, wielopoziomowych skrzyżowań, przeprofilowania ostrych zakrętów.
 
Turystyka? To jakiś absurd totalny. Zdjęcia zabytków i widoki na przełom Odry z Białej Góry czy panoramę Odry koło Górzykowa znalazłem na pożółkłych stronach przedwojennych wydawnictw, a współcześnie jakby zdjęcia były zbyteczne, a turystów już nie było. Ani śladu współczesnych fotografii najładniejszych widoków regionu. Dawne największe atrakcje, jak pływanie łódkami w moczarowym lesie Oderwald jest niemożliwe- nie ma łódek, kanały zwalonymi drzewami potarasowane. A po drugiej stronie granicy takie łódki w Szprewaldzie to główna atrakcja tamtejszej turystyki.
 
Brandenburgia Wschodnia leży przy granicy. My się na niej wychowywaliśmy, po wielokroć dojeżdżaliśmy regularnie, nawet codziennie, do miejsc pracy czy nauki po drugiej stronie granicy. Było to możliwe tylko samochodem albo pieszo. Siedząc po spotkaniu przy jedzeniu wspominaliśmy te wyprawy autobusem na dworzec autobusowy w Gubinie czy Słubicach, te paskudne dworce kolejowe w Rzepinie czy Kostrzynie. Te wyprawy piechotą przez granicę, marsze po 4 kilometry z dworca po jednej stronie granicy na dworzec po drugiej stronie granicy. Te powolne pociągi przez granice jeżdżące 3 razy na dzień te krótkie 20 kilometrów do Frankfurtu i pół godziny zmieniające lokomotywę na stacji granicznej.
 
Wyjeżdżaliśmy z tej pookragłostołowej komuny, którą banda kombinatorów nazwała kapitalizmem. Kapitalizm jest jak coś się prywatyzuje albo oddaje dawnym właścicielom. Mogli ten majątek dać chociaż jako akcje ludziom okolicznych miast, tam mieszkającym. Co zaradniejsi poodkupowaliby od nich te akcje. A tak tyle państwowych zakładów zmarnowano: rozkradziono nawet cegły po nich. Kto je kupił? Co zrobiono z tą kasą z ich sprzedaży? Czemu nie została w regionie?
 
Od komunizmu bardzo niewiele się tu zmieniło. Jeśli już, to zużyto raczej niż zbudowano nowe. Jako liberałowi trudno mi to mówić, ale tutaj kapitalizm zawiódł na całej linii. I chyba dlatego ze się nie pojawił poza jakimiś małymi firmami, smol-biznesem. Tu stare stosunki zostały tak jak były. Państwowe fabryki zostały państwowe i popadały (wiele z nich wyburzono), a nowe się nie pojawiły. Jest nawet fabryka elektroniki, nadal państwowa, produktywność na pracownika 3 razy niższa niż w tej branży na Zachodzie.
 
Transformacja spowodowała że młoda i wykształcona ludność stąd wyjechała. Także po stronie niemieckiej. To region największej biedy w RFN. Okolice Guben i Frankfurtu, skąd uciekła jedna trzecia mieszkańców. Nie wiadomo co teraz zrobić, nikt nie zrobił badań, żaden intelektualista tu nie zagląda. Tutaj nawet nie ma żadnych mądrych ludzi, mądrych ekonomistów, którzy podaliby przyczyny tej zapaści gospodarczej.
 
Tutaj nie ma żadnej nauki poza naukościemą, a ekonomisty wolnorynkowego ze świecą szukać. Pan z lokalnego stowarzyszenia ekonomistów mówił że chciałby jakiegoś znanego ekonomistę zaprosić na wykład chociaż, ale ich stawki są od 10 tysięcy w górę za samo pokazanie się. Zresztą wolnorynkowców jest mało w całej Polsce, po poprzednim systemie został tabun speców od ekonomii marksistowskiej którzy nadal są profesorami i czegośtam dalej uczą.
 
Jak nie ma na naukowców, to może niemieccy politycy przyjadą za darmo? Możeby zaprosić dwóch niemieckich polityków: Guido Westerwelle, szefa liberałów, oraz szefa niemieckiej partii Zielonych- przecie Berlin 60 kilometrów dalej. Możnaby wtedy powiedzieć tym ludziom, że w Polsce nie ma demokracji, nie ma kapitalizmu niekiedy nawet, nie ma liberalizmu, nie ma polityki ekologicznej. Nie ma miłych dla ludzi i zadbanych miast, Nie ma miast dla rowerów, dla pieszych. Dla sportowców. Te miasta są potwornie nieestetyczne, azjatyckie szyldy i reklamy. Nie ma w nich kultury, imprez kulturalnych niemal. Niech ci ludzie to obejrzą i niedyplomatycznie powiedzą co czują. Skoro polskich polityków na to nie stać.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka