Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
544
BLOG

Polska wchodzi w epokę nowej idei- Ery Życizmu (ostry język)

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 2

No i pięknie. Miałem telefon. Historia jego straty jest bardziej niż interesująca.
 
Staram się utrzymywać kontakt z różnymi grupami ludzi. Także z ludźmi których poznałem poprzez capoeirę, jak na przykład grupę potomków polskiej diaspory z Kanady, która tutaj się osiedliła. Jest ich trzech- dwóch braci, jeszcze jeden Kanadyjczyk ze swoją dziewczyną. Z zawzięciem socjologa obserwuję ich zachowanie.
 
To ludzie normalnie wydawałoby się. Produkt współczesnej cywilizacji baunsu i rozrywki. Bez większych pytań, bez wnikania w szczegóły- a czemu tak jest, a czemu inaczej. Tylko mój kumpel z ich paczki jest bardziej offowy, alternatywny. Jest aktorem i gram z nim w capoeirę.
 
Poznanie tego świata jest dla mnie dziwnym doświadczeniem. Laska piękna jak marzenie, milutka, fajna w rozmowie, ale jak schleje to wychodzi z niej mazowiecka kurwa której życiowym celem jest walka o przetrwanie. W tym świecie nie ma zasad, można kopać chłopaka i prać go z chlastacza z pysk. To chłopak strzela focha, nie ona.
 
Gdy nie pije- piękna, cudowna, przyłóż do rany. Poderwaliją byście, zwłaszcza gdy jej blond włosy trzepoczą na tle bałtyckiej plaży. Romantyczna, ciuszki ekologiczne, twój styl po prostu. Ale gdy wypije to femme fatale, diablica. Pije pali i przeklina, jest wulgarna i nadaje o dupie Maryni. Zajebie ci komórę za 1,5 kafla gdy na moment przestaniesz być czujny.
 
Dr Jekyll i Mr Hyde to też była ta sama osoba, przemieniająca się po zażyciu cudownego eliksiru. Lubelska dyrygentka też po spożyciu testowała sprzęt nagłaśniający sloganami: „huj kurwa dupa” nadającymi życiu nowy wymiar eschatologiczny. Świata w którym Bóg to nowe kozaczki lepsza komórka i proste przeżycie dnia następnego przy rozbuchanych wydatkach na imprezowe drinki.
 
Może jestem nudny. Mój świat to te same imprezy, na które nie lubią przychodzić kobiety bo muzyka spływa testosteronem, żeńskie nawijaczki to jakiś 1 %, a rolą laski pasywne bycie stroną bierną udawanego stosunku w trakcie tańca, tak jak na załączonym na końcu tekstu polskim filmie z imprezy.
 
Tutaj mamy świat torebek, kultu androgenicznych modeli z kanałów Fashion TV, z których jeden z modą męską leci na okrągło w sopockim klubie do którego uwielbiają przychodzić geje i lesbijki by się wyzwolić z opresji katolickiego państwa totalitarnego. W owym sopockim klubie nawet sracz to dzieło sztuki z przezroczystą umywalką i wykwintnymi tapetami.  
 
Te laski jeśli czegoś uczą się od facetów to rynsztokowego języka. Faceci to metro- lub biseksualni dandysi, bardzo zadbane fryzury, okulary DG. To świat homo- niewiadomo. Ten szykowny światek zderza się z biedną brzydką lesbijką w niemodnym swetrze w modnym sopockim klubie (jej też zginęła komórka). Także i tu nie wszyscy należą do tego świata w którym „look”, wygląd liczy się chyba najbardziej.
 
My wyglądamy. Wygląd określa świadomość. Wyznanie? Religia? Podróż autem polega na wielokrotnym przełączeniu stacji radiowych ilekroć w jakiejś znów zaczną mówić o katolicyzmie w związku z nachodzącą Wielkanocą. Rozmawiając z nią o tym ze jestem ortodoksyjnym rasta nie jedzącym mięsa, nie pijącym alkoholu słyszę „To niesamowite! Mów dalej!”.
 
Zasady etyczne? To coś chyba ich nie ma. Tutaj działają proste instynkty zwierzęce, obawa przed przemocą, uwięzieniem, bólem. Jeśli jest okazja, to ukradnę. To produkt systemu, ale nie systemu szkolnictwa, tylko zwykłych trybów życiowej maszyny. Nowa wielka filozofia- życizm. To jest proste przeobrażenie chłoporobotników w konsumentów.
 
Cala ta wielka grupa pokoleniowa jest dziś jego mainstreamem. Pokolenie torebek, samochodów, modnych ciuchów daje nam państwową telewizję w której sukces odnoszą programy jak to ubrany w srebrny gumowy kombinezon pan Zenon z Poznania próbuje wpasować swoje męskie wdzięki w cudaczny otwór przesuwającej się na niego ściany.
 
Żyjemy coraz bardziej w konsumpcyjnym piekle napędzającym się własnym silnikiem. Tutaj tworzy się nieszczere piosenki pisane po to by zarobić, nie po to by coś zmienić. Intelektualiści czy autorytety nagle stały się marginesem. Ci polskojęzyczni komentują rzeczywistość gdzieś z bocznej uliczki pod brytyjskim Leeds, jak Zygmunt Bauman. Autorytety odpłynęły. Nie ma ich głosu niemal nigdzie.
 
Polityka czy zaangażowanie obywatelskie jest rzadsze nawet niż popularność takiej sztuki jak opera. Na spektakle operowe wybierają się przynajmniej jakieś stare damy, zaś aktywność polityczną przejawia w Polsce może ze 2 promile społeczeństwa….
 
Czekam niecierpliwie kiedy głos torebek, wyglądu i ciuchów dojdzie do władzy. A może już doszedł? Czas osób które działają dla idei, ale idei życizmu? Może stąd ta nagła wolta pewnej partii która ostatnio wygrała wybory?
 
Epoka tych ludzi dopiero nadchodzi. Idą wielką falą. Wartości etyczne czy moralne ma wśród nich może z 20- 25 procent. Liczy się stajl, ubiór, ciuch. I nawet ten stajl alternatywny jest coraz bardziej skomercjalizowany. Rastaman może ubrać się jak bling-blingowy raper z Bronxu, jak jakiś 50 Cent.
 
Rzeczywistość? Nie da się jej zmienić, jest daną egzogeniczną, zewnętrzną. To do nich kierowane są tabloidy i półtabloidy. Intelektualiści w Polsce nie mają nawet jednej gazety codziennej. Raz w tygodniu pojawi się może jakiś ambitniejszy dodatek. Nie tworzą żadnej grupy, może poza starszymi pokoleniami intelektualistów. Zaś nowych pokoleń intelektualistów po prostu nie ma. Nauką zajmują się z młodych ludzi jedynie hobbyści i ekscentrycy.   
 
Oto do władzy dochodzi pokolenie które ostatecznie pogrąży byt tego absurdalnego kraju, zrównując go z Bułgarią i Rumunią, dając mu system polityczny godny Italii. Oto efekt system szkolnictwa w którym od najmłodszego wieku największą wartością są różowe kucyki Pony posiadane przez zamożne dziecko z sąsiedniej ławki. Dorównać do Kowalskich, za wszelką cenę dorównać.
 
Katolikami ci ludzie są z automatu, przez chrzest i komunię. Zalicza się ich en masse do katolików niepraktykujących. Zresztą katolicyzm takimi problemami się niespecjalnie zajmuje. Nie ma skrajnie antykonsumpcyjnego charakteru jak wiele z nowych ruchów religijnych. Wg mojego rozmówcy z pociągu (piszę ów tekst w wagonie kolejowym na głos czytając każde zdanie) w przypadku większości praktykujących wiernych nie ma czegoś takiego jak katolicyzm, jest jakiś obrządek „że tak było i tak musi być”. Dla sporej części katolików jest to działanie na pokaz, choćby wnioskując z ilości obrzędów.
 
Odnoszę wrażenie że w większości przypadków polski katolicyzm to nie jest wiara świadoma. Tutaj nie ma indywidualnej relacji z Absolutem, jak w wierzeniach protestanckich, judaizmie czy moim. Mój pociągowy rozmówca mówi że kościół tworzą ludzie a nie budynek. Ludzie którzy się jednoczą wokół celów a nie jedynie pokazują że chodzą. Tak samo jest też z innymi organizacjami.
 
Ja się nie interesuję polityką, mój rozmówca – on już kompletnie lekceważy ten świat. „Po co mam się interesować, skoro i tak nic nie zmienię”. Ależ ma pełną rację. Społeczeństwo obywatelskie w Polsce nie narodziło się także z powodu brak liberalnej demokracji, otwartej, partycypatywnej. I nie zrobi tutaj wyłomu jedno czy dwa demokratyczne licea w których uczniów od początku przyzwyczaja się do współdecydowania o wszystkim. Gdzie uczniowie mogą zrobić sąd koleżeński. Na nim dowiodą chamstwa jakiejś wulgarnej nauczycielce która za to utraci pracę.
 
Polska to demokracja fasadowa, w której nie ma się wpływu na opinię publiczną ani polityków. Głos jednostki nie jest słyszany. I to już na poziomie lokalnym. Także więc nowe elity które zmiotą tan kraj jeszcze dalej w sferę peryferii są produktem owej demokracji zamkniętej, wyrosłym od dzieciństwa w ignorancji władzy. Państwo jest tu tworem narzuconym, nieprzydatnym, bo przecież nie sterowanym wolą ludu. A kościół jest fasadą i pustą w środku tradycją.
  
Tu nic dobrego się nie narodzi. Ignorancja jedynie się nasili i spotęguje. Gwiazdy zatańczą na lodzie, potem pan Wacław wciśnie się w otwór wielkości telewizora. Wchodzimy w nową epokę.
 
„Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili”- mawiał pan Burke. Tutaj dobrzy ludzie usunęli się w kąt torując drogę dla niewidzialnej ręki rynku, ta zaś w owym kącie zastawiła ich miotłą. Dziś ich skrzekiem z kąta sali nikt się nie przejmuje. Ja raz w Wielkiej Brytanii odwiedziłem mieszkającego po sąsiedzku polskiego intelektualistę i otrzymałem traktat filozoficzny o ludziach –odpadkach. Takich jak on jest sądzę dość sporo, choć zapewne na emigracji, realnej czy mentalnej. Polska jest krajem już innych fetyszy.
 
Źródła video:
  
http://rastuchy.ning.com/video/biby-densholowe-i-8

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka