Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
875
BLOG

Spisek starszych przeciwko młodym pokoleniom w Polsce?

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Gospodarka Obserwuj notkę 2
Rozwalają nas dzieci. Wczoraj w klubie wpadły jakieś 10- cio, a może 11-letnie dzieci i wymiotły chyba wszystkich w hip-hopie, zresztą szła za nimi fama wygrania jakichś tanecznych battli. "Były bardzo agresywne"- mówił mój kolega, któremu jedna z dziewczynek zerwała czapkę z głowy, chwilę w niej tańczyła, po czym rzuciła na densflor. Wyzywała go na taneczny pojedynek, podobnież jak inne dzieciaki wyzywały mnie. Drugi raz już czapki nie stracił- podniósł ją w ręku do góry, a dziewczynka nie mogła jej dosięgnąć mimo że skakała wysoko. Cierpię też nieco w capoeira. Oto 8-mio czy 9-cioletnie dzieci trenują po 8-9 razy tygodniowo, i mi miejscami jest ciężko by, trenując z racji pracy zawodowej 1 czy 2 razy w tygodniu, móc je doścignąć. 
 

 
Fot. Bohaterki zamieszania pozowały do zdjęcia
 
Video: Film z zamieszania
 
 
W innych generacjach było zdaje-się inaczej. Nauczyciele wrzeszczeli na dzieci, gdy chodziłem jako małe dziecko do polskiej szkoły. Nauka była dość jednostronna- przelewania wiedzy jednokierunkowo. Uczeń nie miał szans bezpośrednio skonfrontować się z nauczycielem, choć wielu z nauczycieli ma już dziś problemy by doścignąć coraz bardziej bystre młode pokolenia. Dopiero w Niemczech to się zmieniło- nagle moje własne zdanie było ważne, uczniowie byli uczeni wyrabiania swojej własnej opinii na różne tematy, jaka by ona nie była. Ciekawe że dopiero w systemie edukacyjnym sąsiedniego kraju ktoś był tak mocno zainteresowany moją własną opinią. W Polsce słyszy się o tym jak to autor wiersza który kazano analizować na maturze, ową maturę (media zaprosiły ludzi kultury do przetestowania swoich możliwości) oblał-  analiza autora wiersza nie pasowała do klucza odpowiedzi, mimo że był jego twórcą.
 
Zastanawia system edukacyjny na wyższych uczelniach. Niepokoi bardzo konserwatywny dress code, narzucany uczniom styl ubioru. Polskie uczelnie przypominają pod tym względem chyba seminaria teologiczne, bo w uczelniach angielskiej "ivy league" studenci generalnie nie różnili się ubiorem i stylem od bywalców skateparków. Ma się wrażenie że w polskich warunkach może dochodzić do jakiejś wyznaniowej czy światopoglądowej dyskryminacji wobec młodych z inncyh kultur. Dlaczego  egzaminy z poszczególnych przedmiotów nie są kodowane, jak w RFN czy Wielkiej Brytanii? Tego typu techniki mają na celu zapobieżenie dyskrtyminacji.  W krajach je stosujących jedyne miejsca gdzie student musi się stawić w tradycyjnym XVII-wiecznym ubiorze kupieckim czy w nowszym ubraniu biznesowym to obrona dyplomu czy uroczystość końcowa. Trudne w takich warunkach jest "tępienie" przez kadrę określonych - komuś kulturowo czy swiatopoglądowo niepasujących- studentów- egzaminy są niemal bez wyjątku pisemne i kodowane. 
 
Spisek gerontów
 
Starsze pokolenia się bronią. Możnaby mieć wrażenie że stan polskiej edukacji jest rodzajem "spisku gerontów", znanego z nauk ekonomicznych procederu w którym starsze pokolenia blokują ekspansję młodszych pokoleń i bronią swoich pozycji. Taką sytuację widać nawet na festiwalach muzycznych. który odwiedziłem ostatnio przyprawił mnie o depresję. Słucham i tańczę do dość żywej muzyki elektronicznej, jednak będącej częścią kultury reggae. Na festiwalu oficjalnie niemal jej nie było, mimo że tej kulturze był poświęcony. Z ekipą znajomych didżejów odtwarzaliśmy ją sami puszczając fragmenty utworów z Youtube'a i tańcząc do niej (po zapłaceniu 170 PLN za wejście na ów festiwal- sic!) , przy czym skutecznie zakłócała nas muzyka z dużej sceny. Serwowano wielkie gwiazdy mainstreamu, nie zwracając wcale uwagi na to że świat się zmienia, że ktoś mając np. 30-kilka lat mógł się wychować w danej kulturze, ale na skocznym raggajungle czy dubstepie, o Bobie Marleyu słysząc jedynie z książek historycznych czy filmów dokumentalnych. 
 
Żyjemy w epoce sieci 2.0., w której wielkie społeczności rozpadły się na mniejsze wspólnoty skupione wokół określonych tematów, zainteresowań, stylów życia. Tej zmiany wielu w ogóle nie chce dostrzec, woli żyć w swoim własnym świecie, traktując swoje własne preferencje, wybory, jako obowiązujące też dla tych młodszych, którym, niczym w jakiejś utopii, można zorganizować np. festiwal muzyczny wg swoich własnych gustów, nie przejmując się zmianami. Tak samo można zorganizować całe miasta czy całe państwa, narzucając innym swoje własne preferencje i wybory.
 
Głosowanie nogami
 
Problem w tym że nie wszyscy tańczą do nieswojej muzyki, ludzie mają ustalone preferencje, gospodarka tak nie działa, a młodsi ludzie skonfrontowani z takimi realiami jak np. miasto wygodne dla 40-latków, ale nie dla młodszych, głosują nogami. Ongiś młodzi porywali się na rewolucje przeciwko dominajcji starszych (por. lata 60-te XX wieku w Europie Zachodniej), dziś zadają pytanie, czy w ogóle domaganie się zmian się jeszcze opłaca, skoro różnice są tak znaczne, a szanse na zmiany tak mizerne.
 
Większość moich znajomych zagłosowała nogami- emigrując tam gdzie jest im  wygodniej. Domaganie się zmian kosztuje- to są koszty transakcyjne, których wielu nie chce ponieść, myśląc co najwyżej w perspektywie kilku lat. Sfrustrowani młodzi ludzie, nie mający wpływu na rzeczywistość, popadają w świat środków odurzających, lub tworzą biznesy  przypominające swoją strukturą i rozmachem podziemne inicjatywy z czasów lat 80-tych. 
 
Młodzi ludzie są dziś jedną z najbardziej spauperyzowanych klas społecznych w Polsce. Ich reprezentacja polityczna jest niemal żadna- rozmaite ruchy wydają się być wręcz prześladowane, jak "Wolne Konopie", ruch którego twórcy i założyciele mieli ogromne problemy z polskim wymiarem sprawiedliwości (T. Obara miał spraw sądowych niemal tyle co A. Lepper). Owe sprawy sądowe miały zdecydowanie znamiona procesów politycznych. W parlamencie do niedawna niemal nie było reprezentacji osób młodszych - a osoby do 35. roku życia wg danych GUS stanowiły połowę populacji, o ile ktoś jeszcze wierzy w dane demograficzne GUS. Średnia wieku posłów to 50 lat, jedynie 10 ma poniżej 30 lat, 137 z nich jest w Sejmie po raz pierwszy.
 

Liczba mandatów według wieku, dane wg sejm.pl

 

 

Średni wiek posłów

 

A jak to wygląda w rządzie? Jesteśmy rządzeni przez pokolenia 55-latków i starsze. W wielu dziedzinach życia publicznego nie dopuszczono w ogóle młodszych osób, nawet tych w wieku ponad 30 lat. Niezależna kultura i gospodarka osób młodych rozwija się głównie w swoistym podziemiu, część wydawnictw wręcz odwołuje się do "podziemia" w samym nazewnictwie. Działają internetowe stacje radiowe, portale i fora. Istnieje także oficjalna komercyjna kultura mainstreamowa (kilka stacji telewizji muzycznych), a część młodych twórców młodszych pokoleń jest obecna w jednym z programów "Polskiego Radia". 
 
Oszukiwani najmłodsi
 
Dzieci nie mają dziś łatwego życia- w polskiej gospodarce są na każdym kroku oszukiwane. Oferuje się im produkty zwykle najbardziej pośledniej jakości. Idźcie Państwo do sklepiku szkolnego. Kukurydziane chrupki i czipsy, batony, zbyt słodkie napoje. Kupuję zdrową żywność, i w takowym przybytku po prostu absolutnie nic poza wodą z asortymentu "sklepiku" nie nadawało się do polecenia komukolwiek. Są regiony świata (np. Kalifornia) gdzie tego typu handel podlega regulacjom- dzieci wszak oszukiwać prosto, a szkolne sklepiki zwykle mają rodzaj monopolu. 
 
Dzieci zwykle nie wpuszcza się do polskich klubów muzycznych. Dlaczego? Wychowanie w trzeźwości? Litości, które dziecko nie wie że w klubach pije się alkohol? Co się złego stanie gdy np. 15-latki wpuścimy do klubów? Cieszę się że jako nastolatek ten okres spędziłem w RFN- tam podobnych ograniczeń nie było, były nawet kluby dla młodych osób. Podczas gdy w moim rodzinnym mieście w Polsce takie dzieci mają do dyspozycji jedynie świertlicę związku wyznaniowego z wychowawcami słynącymi z radykalizmu. 
 
Nie jest rzadkością że w sporcie reprezentacje nauczycieli sportu z danej szkoły przegrywają ze swoimi uczniami. Dziś w wielu prywatnych szkołach relacje uczeń- nauczyciel są już całkowicie partnerskie, kończy się wywyższanie poparte autorytetem zawodu, bo i czasy się drastycznie zmieniają. Metody pracy które funkcjonowały jeszcze kilka lat temu, dziś nie działają. W niektórych dziedzinach, jak informatyka, wszelka wiedza szybko ewoluuje, i coś czego uczono ledwie kilka lat temu, dziś może nie przedstawiać większej wartości. 
 
Zabierzcie Państwo dzieci ze szkoły na kolonie, na przykład nad polskie morzem. Miejscowości  takie jak Władysławowo wyglądają jak kurorty IV świata- te trzecioświatowe zwykle eksploruję podczas wakacyjnych wojaży, i nic paskudniejszego niż niektóre "cuda polskiej Riwiery" dotychczas nie spotkałem nawet w Ameryce Łacińskiej. Mieszkamy już w trzecim z rzędu apartamentowcu w którym pokoje są zapleśniałe- w jednym nie było w ogóle instalacji wentylacyjnej (sic!), w kolejnym- deszcz zalewał pokoje, w kolejnym- w łazience nic się nie suszy i rosną grzyby. 
 
Posiłki serwowane dzieciom na koloniach są deja vu z czasów ciężkiego totalitaryzmu. Całkowicie przesłodzona herbata która powinna być zakazana, tak jak się zakazuje serwowania dzieciom niezdrowych potraw w co bardziej progresywnych społecznościach. Dania w rodzaju kluski z bułką tartą po których 1/3 ekipy ma niestrawności czy rozwolnienie. Fast-food i chleb "baltonowski" jako podstawa wyżywienia. Jesteś tym co jesz- głoszą nauki niektórych grup światopoglądowych. Czy hodujemy junk-kids: dzieci- śmieci? Zdrowej żywności, lub tej dla wegetarian, często nie sposób łatwo kupić nad polskim morzem: w naszym sąsiędztwie był jedynie market "Biedronka", gdzie mleka sojowego czy żwyności wegetariańskiej po prostu nie ma. 
 
Pora na zmiany?
 
Polska jest krajem w którym dominują starsi. Świat w którym do konkurencji i równych praw dopuszcza się młodszych, dzieci, i traktuje się je bez uprzedzeń agesistowskich, jest raczej domeną innych kultur niż dominująca kultura polskich starszych pokoleń. Ma się wrażenie że i nowoczesna edukacja dzieci jest marginesem- szkół waldorfowskich jest raptem kilka (w Warszawie, Krakowie, Bielsku-Białej), a nowoczesna pedagogika jest domeną np. nielicznych szkół prywatnych, prowadzonych przez hobbystów i zapaleńców dla czasem tylko kilkorga dzieci, jak ta w której współprowadziłem zajęcia muzyczno- sportowe.
 
Wydaje się że dzisiejsza pedagogika, której doświadczyłem jako nastolatek w RFN, w dużej mierze jest antypedagogiką, przy czym dzieci pozostawiano same sobie, dając im wszelki możliwy dostęp do zasobów edukacyjnych- ksiązek, nagrań, płatnych bibliotek naukowych w sieci. Wg encyklopedycznej definicji, "rolę nauczyciela sprowadza do "przewodnika" w myśl zasady lepiej wspierać zamiast wychowywać. Podstawowym warunkiem tego wspierania jest jego dobrowolność. Zdaniem antypedagogiki, dominującą w obecnym wychowaniu rolę wychowawcy i zasadę wychowawca wie lepiej niż wychowanek, co jest dla niego dobre, należy zastąpić prawem dziecka do wyboru opartym na zaufaniu, że wybierze ono dobrze, bo wychowanek wie lepiej niż wychowawca, co jest dla niego dobre."
 
W ramach tego typu edukacji oczekiwano ode mnie rezultatów- zdanych egzaminów, oddanych opracowań, skupiając się na nader ścisłym skrupulatnym zapobieganiu próbom oszustw (ściągania, łamania praw autorskich przy tworzeniu wypracowań). Nikt mi nigdy nie sugerował, w jakim kierunku winienem kontynuować swoją edukację. Normy moralne czy hierarchia wartości w moim przypadku kształtowała się raczej pod wpływem otoczenia. Mam wrażenie iż idee którym hołdowano były raczej wynikiem descholaryzacji społeczeństw. W myśl tej idei, realizuje się trzy główne cele edukacyjne:
"Każdemu, kto chce się uczyć, w dowolnym momencie życia prawo do korzystania z zasobów informacji musi być zapewnione.
Każdy, kto chce się dzielić swoimi wiadomościami, jest upoważniony do wyszukiwania tych, którzy chcą się od niego uczyć.
Każdy, kto chce przedstawić jakąś kwestię ogółowi, powinien mieć okazję, by to zrobić."
 
Dziś w Polsce raczej ciężko korzystać z zasbów informacji, np. płatnych banków artykułów naukowych, zwykle niedostępnych nawet w bibliotekach naukowych, gdzie brak nawet podręczników jakie widzimy w bibliotekach Europy Zachodniej. Przedstawienie "jakiejś kwestii" ogółowi wymaga posiadania własnych mediów, blogów etc., przy czym pojedyncza osoba zwykle nie ma możliwości ich rozreklamowania. Nowoczesna edukacja jest w Polsce raczej domeną kilkunastu- kilkudziesięciu niewielkich szkół, mających niewielu uczniów, z których niektóre, jeśli nie większość, działa nieoficjalnie, jako uzupełnienie publicznej sieci.
 
 
Efekty 
 
Młodzi zaś są nastawieni raczej proemigracyjnie, chcą własnego sukcesu, stabilizacji, i niekoniecznie widzą na to szanse w obszarze jurysdykcji Rzeczpospolitej Polskiej. Szansą na zmiany jest chyba większa emigracja młodych, lub rewolucja bardzo młodych, dokonana przez pokolenia poniżej 18 roku życia, widoczne podczas protestów w sprawie ACTA. Ci w wieku 25- 30 lat można mieć wrażenie jakby byli nieco mało widoczni, możliwe że się zresztą gdzieś rozjechali, lub traktują Polskę jako tylko jedną z jurysdykcji na terenie których egzystują. W Polsce są całe miasta które pustoszeją z młodych w wakacje, albo wyludniają się z młodszych generacji poza sezonem wakacyjnym (np. Ustka). Słabe są więzi społeczne, dominuje klimat tymczasowości, obawa przed "długoterminowymi inwestycjami". Powszechny jest drenaż mózgów, w pociągach można spotkać bardzo młodych informatyków wracających do pracy w RFN po wakacjach czy świętach w Polsce. 
 
Młodzi w Polsce żyją pod swoistą "okupacją gerontów", i raczej nie mają rewolucyjnych zapałów, za to wiele mówią o emigracji jako metodzie na poprawę swojej życiowej pozycji. Czytając książkę ekonomiczną trafiłem na opis podobnej sytuacji z tewrnów dawnego NRD- w obliczu niewielkich perspektyw na sukces, ludność generalnie reagowała wycofywaniem się z oficjalnego życia gospodaczego zajmując się innymi dziedzinami  życia.
 
Nie wiadomo w jakim stopniu tego typu przypadłości dotyczą Polski, niemniej część młodych ludzi w Polsce może w dużej mierze żyć w rodzaju szarej strefy. W tej sferze gospodarki funkcjonuje spora część marnych niezależnych instytucji pedagogicznych, które prawdopodobnie nie byłyby w stanie w ogóle utrzymać się w warunkach wolnego rynku. W szarej strefie sprzedawane są miękkie narkotyki, nagrania muzyczne, świadczone są rozmaite usługi, ba, prowadzone są nawet półlegalne kluby. Możliwe że do połowy przepływów finansowych w niektórych grupach młodych pokoleń może się odbywać w szarej strefie, która raczej rozwija się miast kurczyć. Kultura czy sztuka młodych pokoleń to ułamek ofery obecnej na innych rynkach krajów europejskich. Trudno oprzeć się wrażeniu że w Polsce młodzi żyją "pod pantoflem", przy czym w spadku starsze pokolenia szykują im wielobilionowe długi ZUS-u, biliony długów ukryte w mundurówkach, KRUS-ach etc. 
 
Przyszłość wydaje się raczej oscylować wokół emigracji zarobkowej, także długoterminowej. Wielu z moich znajomych zapowiada ze nie wróci- jeśli nie mieli rodzinnych biznesów na terenie Polski, zwykle nic ich nie przyciąga. Zresztą w dobie kryzysu i te biznesy nie są już tak lukratywne. Kryzys ekonomiczny w Polsce może wypędzić kolejną falę emigracji zarobkowej, zwłaszcza że różnice rozwojowe raczej się pogłębiają niż kurczą.  
 
Żródła:
Artykuły Wikipedii o pedagogice, książa M.Otte "Kiedy nadchodzi kryzys"
 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka